środa, 4 stycznia 2017

(114) "Bez mojej zgody" Jodi Picoult

Hej, hej, Kochani!
Jak to miło wreszcie pisać recenzję! Stęskniłam się za tym ogromnie! Dzisiaj chciałabym opowiedzieć Wam o książce obyczajowej, która niesamowicie mnie poruszyła.  Jodi Picoult umocniła swoją pozycję w moim rankingu ulubionych autorów, dostarczając mi materiał do rozmyślań jeszcze przez wiele, wiele czasu.

Życie trzynastoletniej Anny Fitzgerald upływa w szpitalu, w oczekiwaniu na kolejne zabiegi. Nie wynika to bynajmniej z jej choroby – dziewczynka jest zdrowa jak ryba. Została jednak poczęta w sposób sztuczny, tak, by być idealnym dawcą dla swojej chorej na ostrą białaczkę starszej siostry. Przez całe dotychczasowe życie bez oporu poddawała się bolesnym operacjom, kłuciu, bólowi, wierząc, że w ten sposób jej pomaga. Jednak kiedy coraz bardziej pokonywana przez raka Kate potrzebuje nerki, Anna buntuje się. Rozpoczyna sądową walkę o możność samodzielnego decydowania w sprawach medycznych. Wytoczony przez młodszą córkę proces w brutalny sposób odbija się na całej rodzinie – ojcu, który rozumie uczucia Anny, matce, która za wszelką cenę chce przedłużyć życie umierającej Kate oraz Jesse’a, najstarszego syna, który pragnie zdobyć uwagę rodziców.


Książka Jodi Picoult bynajmniej nie jest łatwa w odbiorze. Sądzę, że nie powinny czytać jej osoby wrażliwe, które łatwo utożsamiają się z bohaterami. Sytuacja przedstawiona w powieści pod tytułem „Bez mojej zgody” jest bowiem tragiczna – ciężko zrozumieć postaci, które same nie rozumieją siebie, nie wiedzą, czego naprawdę chcą. Są zagubieni w swoich uczuciach i pragnieniach. Mają swoje racje, które sami z łatwością obalają i mnóstwo obaw, z którymi muszą się zmierzyć. Czytelnik nie może z łatwością opowiedzieć się po żadnej ze stron, bo dostrzega zarówno błędy, jak i motywacje wszystkich bohaterów.

Na pewno książka nie byłaby tak wspaniała, gdyby nie to, że autorka w znakomity sposób wykreowała bohaterów. Są oni bardzo realistyczni i różnorodni. Na uwagę zdecydowanie zasługuje Anna – trzynastolatka, która czuje się niezauważana, traktowana tylko jako lekarstwo dla siostry. Pomimo że rozpoczęła walkę o to, by sama mogła decydować o swoim ciele, kocha Kate i nie wie, jak poradzi sobie z jej odejściem. Kolejnym bohaterem, który zdecydowanie podbił moje serce i z którym najłatwiej było mi się utożsamić był najstarszy i jedyny syn państwa Fitzgerald – Jesse. Jest to zdecydowanie zagubiony nastolatek, który czuje się odepchnięty na boczny tor i niepotrzebny rodzicom. Choć usiłuje udawać dorosłego, samodzielnego i „niegrzecznego”, w rzeczywistości wszystko, co robi, czyni, by przykuć do siebie uwagę rodziców. Najwięcej emocji wzbudza postać matki – Sary, która jako pierwsza podjęła decyzję, że Anna zostanie dawcą Sary. Ona zdaje się nie mieć żadnych wątpliwości, jednak na sali sądowej możemy dostrzec jej rozdarcie i ogromną miłość do obu córek. „Bez mojej zgody” to poruszający obraz rodziny, która pomimo nieszczęść, jakie na nią spadają, stara się normalnie funkcjonować. Widzimy, jak bardzo trudno okazywać sobie miłość w tak trudnych okolicznościach oraz jak łatwo jest zranić drugiego człowieka na zawsze.

Narracja w „Bez mojej zgody” jest prowadzona wielotorowo, dzięki czemu mamy okazję poznać punkt widzenia każdej ze stron. Oprócz głównego wątku, jakim jest wytoczona przez Annę walka na wokandzie, w książce znajdziemy także opowieść o początkach choroby Kate, o jej pierwszym zakochaniu, o nieszczęśliwym dzieciństwie Jesse’a czy wreszcie (zdecydowanie perełka!) wątek miłości, która odradza się po latach.

Niestety, „Bez mojej zgody” nie spodobało mi się tak bardzo, jak recenzowana w marcu „Krucha jak lód”. Dlaczego? Może dlatego, że akcja tych dwóch książek jest do siebie niezwykle podobna – w obu powieściach mamy do czynienia z procesem sądowym wytyczonym w trudnej do moralnej oceny sprawie, z nieuleczalną chorobą dzieci, problemami ich starszego rodzeństwa, które czuje się odrzucone czy wreszcie ze zdecydowanie niespodziewanym zakończeniem. Wszystkie te podobieństwa nieco przeszkadzały mi w lekturze, jednak na pewno nie mam zamiaru kończyć przygody z Jodi, ponieważ wiem, że w pozostałych książkach porusza zdecydowanie inną tematykę.


Podsumowując, uważam, że „Bez mojej zgody” to bardzo dobra książka, której się nie czyta, tylko się ją przezywa. Z pełną odpowiedzialnością polecam ją wszystkim fankom literatury obyczajowej, które lubią razem z bohaterami przeżywać rozterki moralne oraz współodczuwać z nimi wszystkie emocje!

Ocena: 7/10 (bardzo dobra)
Książka bierze udział w wyzwaniach:
(niedokładnie przetłumaczony tytuł)

(+3,4 cm)


(książka na literę B)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz