sobota, 11 lutego 2017

(128) "Ja, anielica" Katarzyna Berenika Miszczuk

Hej, hej, Kochani!
To już druga recenzja książki Katarzyny Bereniki Miszczuk w tym miesiącu! Szaleję! Po długich namowach (wiadomo czyich) siegnęłam w końcu po drugi tom przygód mojej ulubionej diablicy, Wiktorii Biankowskiej. I zadaję sobie pytanie: „Na Boga, dlaczego zrobiłam to dopiero teraz”? I jednocześnie chciałabym już, teraz, zaraz przeczytać „Ja, potępiona”, ale też odkładam ten moment, bo zdaję sobie sprawę, że wtedy zakończę swoją przygodę z tym cudownym światem!

UWAGA! DALSZA CZĘŚĆ RECENZJI ZAWIERA SPOILERY DO KSIĄŻKI „JA, DIABLICA”



Po tym, jak omal nie spowodowała zagłady całego świata, Wiktoria Biankowska zostaje pozbawiona diabelskich mocy i przywrócona do życia. Jej spokojna warszawską egzystencję przerywa ponowne pojawienie się Beletha – piekielnie seksownego diabła, któremu dziewczyna namieszała w głowie. On i jego przyjaciel, Azazel po raz kolejny próbują przejąć władzę nad światem oraz zaświatami. A konieczna do tego będzie im potężna moc Wiktorii. Dziewczyna zmuszona jest więc opuścić Ziemię, gdzie jest w szczęśliwym związku z ukochanym Piotrusiem i ruszyć tym razem na podbój Nieba. Niestety, na miejscu ukaże się, że anioły są równie zachłanne i pragnące władzy jak diabły, więc Wiktoria, Piotruś, Beleth i Azazel zostają wplątani w spisek, w ramach którego będą musieli podróżować po Piekle, po paryskich katakumbach, nawet rozmówić się z samym Ojcem Świętym!

Jak już wiecie, „Szeptucha” niezbyt przypadła mi do gustu. Irytowała mnie główna bohaterka i niedopracowanie świata przedstawionego. Dlatego z dużymi obawami podchodziłam do „Ja, anielica” (btw, wiecie, jak poprawnie odmienić ten tytuł?). Bałam się, że dobre wrażenie, jakie wywarł na mnie pierwszy tom przygód panny Biankowskiej rozmaże się poprzez złe wrażenia przy kontynuacji. Na szczęście myliłam się całkowicie! Katarzyna Berenika Miszczuk zapewniła mi wspaniałą zabawę i dużo, dużo śmiechu!

Myślę, że osoby, które czytały jakąkolwiek książkę tej wspaniałej polskiej pisarki wiedzą, jaki jest jej styl. „Ja, anielica” doskonale wpisuje się w tę manierę. Napisana jest w sposób prosty, pełen kolokwializmów, a nawet wulgaryzmów (jednak nie w przesadzonej ilości). Przy wielu książkach krytykuję za to autorów, jednak tym razem uznaję to za nieodłączną część diabelskiej trylogii. Po prostu, styl jest idealnie dopasowany do opowieści, pozwala szybko przerzucać strony i w błyskawicznym tempie poznawać kolejne przygody jakże uroczej, byłej już diablicy. Niestety, mam wrażenie, że w tej części humor był nieco słabszy niż w „Ja, diablicy” – oczywiście, występują genialne sceny jak na przykład herbatka w poczekalni do nieba, jednak zdecydowanie rzadziej wybuchałam śmiechem.

Po raz kolejny Katarzyna Berenika Miszczuk zachwyciła mnie tym, jak wykreowała świat. Pisarka, tworząc swój opis Nieba, użyła motywów zarówno z wiary chrześcijańskiej, jak i z wielu mitologii oraz z historii powszechnej oraz naszych komercyjnych wyobrażeń. Jej Raj to miejsce, gdzie wszystko jest pastelowe, mieszkańcy uprzejmi i pełni zaufania do siebie, a samochody zamiast spalin emitują bańki mydlane. Mimo że zdaje się to bardziej schematyczne niż wykreowane w poprzednim tomie Piekło, to całkowicie kupuję tę wizję.

Oczywiście, seria o Wiktorii Biankowskiej nie byłaby tym samym, gdyby nie jej cudowni bohaterowie. Jak w recenzji pierwszego tomu zachwycałam się tytułową postacią, tak tym razem panna Biankowska nie spełniła moich oczekiwań. Nie cierpię bohaterek rozdartych między dwoma mężczyznami, no nie! A tu Wikcia cały czas: „Chcę Piotrusia, chcę Beletha”… Miałam naprawdę dość! No i gdzieś zniknął jej seksapil, jej pewność siebie, stała się taką typową, uzależnioną od mężczyzn bohaterką książek z nurtu YA. Co mnie zdziwiło, część mojej sympatii zdobył Piotruś. Oczywiście, nadal jestem team Beleth, ale w tym tomie ziemski ukochany naszej diablicy pokazuje, że ma jednak trochę testosteronu. Stara się jak może wyplątać z patowej sytuacji (pomińmy fakt, że nasi bohaterowie znaleźli się w niej głównie przez niego) i naprawdę dotrzymuje kroku swojej ukochanej, a czasami nawet wydaje się od niej bardziej inteligentny. Oczywiście wisienką na torcie jest mój ukochany Beleth, którzy jest jeszcze bardziej mroczny i intrygujący niż w pierwszym tomie! Uwielbiam jego potyczki słowne z Wiktorią, są genialne! Jedyne zastrzeżenie, jakie mam co do tego bohatera jest to, że było go stanowczo zbyt mało! Nowy tom to oczywiście nowi bohaterowie – tak samo fenomenalni i nieziemscy (dosłownie) jak ci starzy! Warto wspomnieć chociażby o opętanym żądzą władzy nad światem… Nie, nie, nie Azazelu, lecz jego anielskim odpowiedniku – aniele Moronim! To przebiegłe stworzenie, które nie waha się użyć najmniej moralnych środków, by osiągnąć swój cel.  Humoru dodaje wprowadzona postać putta, czy też cherubinka – Borysa, który, by ominąć panujące w Niebie zasady, wymyka się na dymka tuż za bramy niebios.

Książki Katarzyny Bereniki Miszczuk to wyśmienita akcja, która gna na łeb, na szyję już od pierwszych stron! W serii o Wiktorii Biankowskiej nie ma miejsca na nudę! Wiele wydarzeń, bohaterowie przemieszczający się po całym świecie, jak również po zaświatach. Mnóstwo zwrotów akcji, które zaskoczą każdego!


Z całego serca polecam Wam zapoznanie się z trylogią o Wiktorii Biankowskiej. Choć nie jest to zbyt wymagająca czy zachwycająca kunsztem autora literatura, to z pewnością spędzicie przy niej miłe chwile! Idealna na odstresowanie po ciężkim dniu!

Ocena: 8/10 (rewelacyjna)

Książka bierze udział w wyzwaniach:

(książka, którą wybrała mi przyjaciółka)

(wariant II)



(+3 cm)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz