środa, 29 marca 2017

Spowiedź książkoholika

Hej, hej, Kochani!
Coraz częściej natrafiam na posty opisujące nas, książkoholików i muszę przyznać, że bywam zszokowana obrazem, jaki się z nich wyłania. Wiecznie przygarbieni, w okularach, z nieodłączną książką, reagujący histerycznie, gdy ktoś proponuje nam wyjście z domu. Czy naprawdę tacy jesteśmy? Pozwólcie, że opowiem Wam, ja wygląda życie typowego książkoholika!


Myślę, że z daleka mogę wyglądać na typową książkoholiczkę. Jakąś tam wadę wzorku mam, więc nie rozstaję się z moimi ukochanymi paczadełkami. Zawsze mam przy sobie książkę, bo nigdy nie wiadomo, kiedy nadarzy się okazja, by sobie poczytać (chociażby pięć minut). Lekko przygarbiona bywam, nie da się ukryć. A jednak, musze się Wam przyznać, moje życie to nie tylko książki!


Przyznam, że czasem są takie dni, kiedy nie mam ochoty sięgnąć po książkę. Tak, wiem, tyle wspaniałych lektur przede mną, tyle wspaniałych światów do okrycia, ale coś mnie odstręcza. Wolę po raz dwieście pięćdziesiąty piąty scrollować fejsa, oglądać głupie, wcale nie książkowe memy czy gadać ze znajomymi o pierdołach. Wiem, ze w pobliżu leży książka, nawet mojego ukochanego Mroza, ale nie czuję potrzeby, by po nią sięgać.

Uwielbiam moich znajomych! Uwielbiam wychodzić z nimi na spacery, spotykać się na kawkę, herbatę czy coś mocniejszego. Naprawdę, nie wyobrażam sobie sytuacji, że odmawiam wyjścia gdzieś bo „O nie, muszę czytać”. Uważam, że w życiu trzeba mieć dobrze ustawione priorytety – ludzie to ludzie i najlepsza nawet książka tego nie zastąpi. Bo czy z książką będziesz miał niesamowite odpały, będziesz śmiać się, idąc ulicą? Czy książka powie Ci taki komplement, że będziesz czerwienić się do końca dnia? Czy książka będzie opowiadała o swojej pasji, tak bardzo różnej od Twojej z takim zaangażowaniem, że będziesz słuchać z prawdziwą ciekawością? Czy książka sprawi, że ruszysz się z ciepłego domku nawet w największy ziąb wszechczasów? Czy książka cie wysłucha i otrze łzy, gdy będziesz mieć złamane serduszko? NIE! Poza tym, moi drodzy! Książka nie zając, nie ucieknie, zawsze będzie z Wami w domku, ale czy znajomi zawsze będą na was czekać? Czy kiedy po raz kolejny odmówicie, to zaproponują kolejne spotkanie?  Powiem wam, że czasem marzę o tym, by zamiast czytać, wyjść gdzieś z przyjaciółmi, zabawić się, poplotkować.

Nie uważam, że czytanie książek czyni od razu ze mnie jakąś niewiadomo jaką wspaniałą. Bo cóż, prawda jest taka, że często sięgam po mało ambitne lektury, takie czysto dla rozrywki. W ostatnim czasie oczywiście staram się sięgać po bardziej ambitną literaturę, ale wiecie, jak to jest. A jednocześnie mam takie zaległości w filmach, że aż wstyd. I uważam, że lepiej by było, żebym zamiast czytać kolejne romansidło, obejrzała jakiś skłaniający do refleksji film. Bo literatura jest wspaniała, ale to, że czytamy nie czyni nas lepszymi i bardziej wykształcony od naszych znajomych (porównajcie sobie chociażby poziom „Ja, diablicy”, którą kocham a jakiegoś filmu Tima Burtona).

Nie mam fioła na punkcie moich książek. Jasne, kupuję je nałogowo, chociaż ostatnio trochę mniej, ale nie rozumiem podejścia „Nikomu nie pożyczę mojej książki, bo nie, bo jest moja”. To tylko rzecz! Pobrudzi się – ludzkie. Zagnie się róg – ludzkie. Ile ja książek pożyczyłam komuś na wieczne nieoddanie, będąc tego świadoma, bo i ja przetrzymuję (mój rekord to dwa i pół roku i uwaga, wciąż nie wiem, kiedy ją przeczytam). Oczywiście, książki należy szanować, ale to tylko rzecz! Nie dajmy się zwariować!

Nie potrafię zarwać nocy dla książki. No może w jakichś wyjątkowych okolicznościach (typu kończę książkę czy biorę udział w Nocy Czytania), ale sen jest dla mnie naprawdę najważniejszy! Podziwiam osoby, które tak bardzo kochają książki, by dla nich nie usnąć, bo ja, kiedy jestem naprawdę zmęczona, momentalnie zamykam oczy!





No to cóż, WIĘCEJ GRZECHÓW NIE PAMIĘTAM, ale za nie nie żałuję i poprawy bynajmniej nie obiecuję! Myślicie, że mogę nazywać się książkoholikiem?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz