środa, 19 lipca 2017

(177) "Mała księżniczka" Frances Hodgson Burnett

Hej, hej, Kochani!
Pomimo że mam już ponad osiemnaście lat, w głębi duszy wciąż czuję się dzieckiem. Często oglądam bajki Disneya i tylko cieszę się, że mam młodszą siostrę, bo to nie wstyd. Ostatnio, dzięki jej namowom, sięgnęłam po książkę, którą jako dziecko darzyłam uwielbieniem. Mowa o „Małej księżniczce” Frances Hodgosn Burnett – jednym z klasyków literatury dziecięcej.

Rozpieszcza na przez ojca siedmioletnia Sara Crewe trafia na londyńską pensję prowadzoną przez pannę Minchin. Wyróżniająca się pięknymi strojami,  a także obdarzona wielką wyobraźnią dziewczynka szybko budzi różne emocje wśród swoich koleżanek. Jednak dobre serce „małej księżniczki”, jak jest nazywana, sprawia, że Sara otoczona jest osobami, które ją uwielbiają. Jej życie zmienia się diametralnie, gdy po śmierci ojca staje się nędzarką.
„Mała księżniczka” to powieść, która w dużym stopniu wpłynęła na moje dzieciństwo, a także na to, jakim człowiekiem dzisiaj jestem. Dlatego jednocześnie ekscytowałam się, jak i przerażałam perspektywą kolejnego przeczytania. Obawiałam się tego, że historia Sary Crewe już mnie nie poruszy i stracę dobre wspomnienia o tej pozycji. Na szczęście – na nowo zakochałam się w książce Frances Hodgson Burnett.

Książki tej nie da się oceniać tak, jak każdej innej pozycji. To powieść specyficna, skierowana do specyficznego odbiorcy, jakim jest dziecko. Dlatego trzeba na nią spojrzeć właśnie przez ten pryzmat. Z całą pewnością „Mała księżniczka” jest opowieścią z morałem. Przywodzi na myśl bajki, w których mimo wszystkich przeszkód, nieszczęść i przeciwności losu, dobro musi zostać nagrodzone. Dlatego można zżymać się na naiwność fabuły, jej nierealność, na przewidywalne zwroty akcji, ale po co? Czy nie lepiej nacieszyć uwierzyć słowom Sary?:

Nie wiem czemu to przypisać(...), ale zawsze gdy ma mnie spotkać coś najgorszego, zdarza się nagle jakaś odmiana, zupełnie jak gdyby jakiś czarodziej wdał się w tę sprawę.
Wykreowani bohaterowie są bardzo jednostronni. W książce nie ma miejsca na odcienie szarości – dziecko ma od razu wiedzieć, kto jest dobry, a kto zły. Mimo że postaci od początku stają się jasnymi wzorami bądź antywzorami dla małego czytelnika, autorce udało się stworzyć zróżnicowany obraz londyńskiego społeczeństwa. Wykreowane postaci są obrazem różnych nieszczęść, jakie przytrafiają się ludziom – osamotnienie, sieroctwo, niezrozumienie, brak akceptacji, ubóstwo oraz postaw wobec bliźniego. Książka Frances Hodgson Burnett uczy, że pomimo wielu tragedii, jakie nas spotykają, mamy w sobie na tyle siły, by być dobrym człowiekiem. Nikt nie jest na tyle beznadziejnym człowiekiem, by nie móc zachowywać się jak „mała księżniczka”, bo o tym wcale nie świadczy nasz wygląd, lecz to, jacy jesteśmy dla innych.

Łatwo być księżniczką gdy jest się odzianą w złote szaty, ale znacznie większy triumf - pozostać nią nawet wtedy, gdy nikt o Tobie nie wie.

Kiedy czytałam „Małą księżniczkę” czułam ciepło i bezpieczeństwo. Powieść na nowo przeniosła mnie w czasy beztroskiego dzieciństwa, kiedy nie nurtowały mnie trudne pytania o to, dlaczego świat wygląda tak, jak wygląda, dlaczego pełno jest niesprawiedliwości i smutku. Historia Sary zapewniła mnie, że warto być mimo wszystko dobrym człowiekiem, nie patrząc na okoliczności!

Jeżeli natura stworzyła nas do dawania, mamy otwarte dłonie i serca od pierwszych chwil życia i chociaż mogą się zdarzać liczne chwile, kiedy dłonie nasze są puste, serca są zawsze pełne i możemy rozdawać z nich hojnie przeróżne wspaniałości: ciepło, dobroć, zachętę, pociechę, wesołość – a czasem wesoły śmiech bywa największą pomocą.


Ponowne odkrycie „Małej księżniczki” było dla mnie strzałem w dziesiątkę! Na nowo pokochałam historię opowiedzianą przez Frances Hodgson Burnett. Choć jest nieco dziecinna i nawina, przypomina o najważniejszych prawdach i zasadach, jakich powinniśmy przestrzegać w naszym życiu!

Ocena: 7/10 (bardzo dobra)

Książka bierze udział w wyzwaniach:





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz