poniedziałek, 25 września 2017

(199) "Dark elements. Ognisty pocałunek" Jennifer L. Armentrout

Hej, hej, Kochani!
Nie myślałam, że zbliżająca się matura aż tak mnie pochłonie. A może to nie ona, tylko szaleni nauczyciele, którzy teraz przypomnieli sobie, jak bardzo jesteśmy w tyle. Dlatego, żeby oderwać się od szkolnych obowiązków będę częściej sięgała po książki lekkie i niezobowiązujące, które pomogą mi się odprężyć po ciężkich dniach w szkole. Jedną z takich książek jest „Ognisty pocałunek” autorstwa Jennifer L. Armentrout, znanej przede wszystkim jako autorka wzbudzającego mieszane odczucia „Obsydianu”.

W świecie pełnym gargulców - strażników oraz budzących grozę demonów Layla jest ewenementem. Jej matka należała bowiem do istot piekielnych, a jej ojciec do ich przeciwników. Skutkiem tego siedemnastolatka posiada demoniczne moce – jej pocałunek może odbierać duszę. Wychowuje się w rodzinie gargulców, w której do jej zadań należy pomoc w polowaniu na demony. Potajemnie kocha się w jednym ze strażników, Zaynie, jednak wie, że z powodu jej pochodzenia oraz jego konsekwencji nigdy nie będą mogli być razem. Jej życie zmienia się diametralnie, kiedy poznaje demona piekielnie seksownego demona Rotha. Dzięki niemu Layla poznaje prawdę o swoich rodzicach, która zmusza ją do tego, by przemyślała swoje życie.



Do książki pani Armentrout podchodziłam nastawiona niezwykle sceptycznie. Słyszałam wiele negatywnych opinii na temat „Obsydianu”. Nie byłam także przekonana do pomysłu na książkę jedynie na trójkącie miłosnym. Moje obawy w dużej mierze się sprawdziły. „Ognisty pocałunek” okazał się być książką wtórną, bazującą na schematach, ze źle wykreowanymi bohaterami. Mimo to, jest również książką niezwykle wciągającą – to taki podręcznikowy przykład guilty pleasure.

Książka nie wyróżnia się oryginalną fabułą. Jest to raczej zlepek schematów, które znamy z wielu innych paranormal romance. Mamy do czynienia z trójkątem miłosnym (oczywiście, miłość do najlepszego przyjaciela jest tak częsta),z  dwójką przyjaciół, która darzy się skrywaną  miłością, z przystojniakiem, który pojawia się niewiadomo skąd i oczywiście od razu staje się miłością życia głownej bohaterki. Nuty oryginalności dodaje wplecenie w powieść motywów mitologii żydowskiej, opowieści o Lilith i wierzeń satanistycznych, wątek ten nie jest jednak rozwijany. Większość zwrotów akcji jest łatwa do przewidzenia, co rozczarowuje. Mam wrażenie, że potencjał na dobrą książkę fantastyczną rozmył się poprzez wysunięcie na pierwszy plan wątku miłosnego.

Absolutnie nie przypadła mi do gustu kreacja głównych bohaterów. Po pierwsze, była ona okropnie schematyczna – Roth musiał być sarkastycznym Bad boyem, któremu się wszystko z jednym kojarzyło, Layla musiała być niepewna siebie,  bez doświadczenia z mężczyznami,  zakochana w innym bez wzajemności, obok musiała pojawić się przyjaciółka-idiotka oraz przyjaciel –dziwak i kujon. Nie wiem, czemu autorzy książek młodzieżowych nie zdecydują się na bardziej oryginalne rozwiązania. Irytowała mnie także głupota bohaterów, jak również fakt, że ich zachowania były kompletnie nieracjonalne, niczym nieumotywowane. Zachowywali się jak dwulatki, kierujące się jedynie impulsem, nie używali w ogóle mózgu. Większość ich decyzji była dla mnie kompletnie niezrozumiała.

Irytował mnie także wątek miłosny. Jasne, kiedy sięgałam po „Ognisty pocałunek”, wiedziałąm, że będzie to romans, sam tytuł nie pozostawia tu wiele wątpliwości. Nie mam nic przeciwko temu gatunkowi, potrafi mnie naprawdę zrelaksować, a czasem wzruszyć. Niestety, miłość pomiędzy Laylą i Rothem absolutnie i w żadnym stopniu mnie nie przekonała. Wszystko działo się zdecydowanie za szybko, a romans został zdominowany poprzez impulsywność bohaterów, o której Wam już pisałam. Jeśli czytacie mojego bloga to pewnie wiecie, że wprost nienawidzę, gdy uczucie pojawia się nagle i jest do grobowej deski. Tak niestety jest z Rothem i Laylą. Kilka spotkań i już – miłość, pocałunki, seks. Między nimi nie padła nawet żadna deklaracja uczuć! Przez tak szybkie tempo rozwijania się tej relacji nie potrafiłam się w nią emocjonalnie zaangażować  ani w nią uwierzyć.

Powieść Jennifer L. Armentrout ma jednak swoje zalety. Napisana jest prostym, przystępnym językiem, dzięki czemu czyta się ją naprawdę szybko i przyjemnie. Łatwo się wciągnąć, uczucia są opisane wiarygodnie i w sposób przekonujący. To naprawdę idealna, mało wymagająca powieść, która pomoże Wam przetrwać szkolne dni.


Nie wiem, czy żałuję czy nie, że sięgnęłam po „Ognisty pocałunek”. Była to książka, przy której z pewnością się rozerwałam, która pomogła mi się odmóżczyć. Nie wniosła wiele w moje życie, ale czy wszystkie pozycje muszą takie być?

Ocena: 5/10 (przeciętna)

Książka bierze udział w wyzwaniach:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz