niedziela, 4 lutego 2018

(225) "Dziewczyny z Solidarności" Anna Herbich



Hej, hej, Kochani!

Od lat jestem fanką serii książek wydawnictwa Znak pod tytułem „Prawdziwe historie”. Te pięknie wydane, oprawione w twardą oprawę białe książki zawsze są dla mnie gwarancją dobrej lektury. Zawsze mnie inspirowały i motywowały, wydobywając z cienia niepamięci kobiety, które nie miały okazji przedstawić swych historii. Kiedy w bibliotece zobaczyłam kolejną pozycję autorstwa Anny Herbich, opowiadającą o bohaterkach antykomunistycznej opozycji lat 70. I 80., bez wahania się za nią zabrałam. Potem jednak pojawił się moment zawahania – okres działalności Solidarności wciąż budzi przecież mieszane uczucia, zależne od tego, po której stronie politycznego bagienka stoimy. Bardzo bałam się tego, że książka będzie albo zbyt kwestionująca sukces Polaków na drodze ku wyzwoleniu się spod moskiewskiego buta lub zbyt idealizująca Okrągły Stół, Lecha Wałęsa i inne kwestie sporne.  Na szczęście pani Anna Herbich okazała się być ponad nasze podziały, oddając głos swoim bohaterkom.


Były w różnym wieku. Jedne urodziły się jeszcze w wolnej Polsce, inne pod okupacją niemiecką bądź sowiecką, jeszcze inne przyszły na świat w szarej rzeczywistości komunistycznego kraju. Niektóre były wykształcone, inne pracowały w fabrykach, jeszcze inne prowadziły dom. Najmłodsza z nich miała zdawać maturę, gdy została aresztowana. Połączyło je jedno – chęć życia w wolnym i niezależnym kraju, chęć godnego życia na ludzkich warunkach. Zaangażowały się w antykomunistyczną opozycję. Działały na wiele sposobów – strajkowały, pomagały strajkującym, uczestniczyły w rozmowach z władzą, organizowały demonstrację, kolportowały nielegalną prasę i książki.  Często to one działały tam, gdzie mężczyźni zawodzili. Przez komunistów były traktowane bez żadnej taryfy ulgowej. Polska po ’89 jedne z nich doceniła, obdarowując je eksponowanymi stanowiskami, a inne pozostawiła samym sobie. Anna Herbich ukazuje historie tych niezwykłych kobiet bez żadnego oceniania, która bardziej przysłużyła się w walce z komuną i która po przemianach politycznych podjęła słuszną decyzję.


Tak jak przypuszczałam, „Dziewczyny z Solidarności” przypadły mi do gustu nieco mniej niż historie kobiet walczących w powstaniu warszawskim czy zesłanych na Syberię. Może dlatego, że w przypadku recenzowanej pozycji dużą rolę odgrywa jednak polityka? Może dlatego, że niemal każda z kobiet bardzo silnie odnosiła się do wydarzeń politycznych, które mają miejsce obecnie. Może przez to, że gros z nich negatywnie wypowiadała się o swoich kolegach z Solidarności, którzy podjęli potem inne decyzje? Nie wiem, ale jakoś smutno było to czytać – jeszcze silniej zauważyłam wszystkie podziały naszego społeczeństwa.


Mimo to, „Dziewczynom z Solidarności” niewiele można zarzucić jako książce. Anna Herbich przedstawiła historie swoich bohaterek w sposób niezwykle interesujący. Nie oceniała ich, tylko oddała im głos, pozwoliła opowiedzieć o swojej walce z komunizmem. Wybrała bohaterki walczące na różne sposoby, podejmujące różne decyzje.  Przez to możemy mieć pełen przekrój bohaterek opozycji, a na podstawie ich wypowiedzi oraz wiedzy.


Dla mnie bardzo dobrym zabiegiem było tak szerokie ukazanie walki społeczeństwa polskiego z PRLowskim reżimem –historie opowiadane przez bohaterki sięgającą już Poznańskiego Czerwca 1956 r., obejmując okres studenckich protestów w 1968 r., strajków w Grudniu’70, Czerwiec’76 aż wreszcie rozpoczynające „karnawał Solidarności” protesty w sierpniu 1980, potem niezwykle trudną i pochłaniającą wiele ofiar walkę w czasie wojennego, a także wystąpienia opozycyjne, gdy wiadomo już było, że PRL chyli się ku upadkowi. Oczywiście, zgodnie z tytułem główny akcent kładzie się na lata działalności Solidarności, jednak książka ukazuje, że niezgoda Polaków na reżim komunistyczny była niemal trwała i przejawiała się w wielu wystąpieniach. Pisarka ukazała kobiety podejmujące się różnych zadań, mające różną pozycję społeczną, różne przekonania polityczne, różne motywację.  Dzięki tak szerokiemu i zróżnicowanemu doborowi bohaterek mamy do czynienia z panoramą niemal calego społeczeństwa lat 80.


Pomimo że, jak wcześniej pisałam, książka sprawiła mi nieco przykrości ukazując nasze skłócenie i permanentny podział, zainspirowała mnie także.  Przedstawione historie zobrazowały mi, jak trudno być bohaterem. To, co dla bohaterek było naturalne – walka z niepozwalającym na wolne i godne życie systemem – wymagało od nich tak wielkich poświęceń. Ryzykowały, były bite, zwalniane z pracy, nie mogły zdobywać wykształcenia, trafiały do więzień. Przez pracę opozycyjną rozbijały się ich małżeństwa, one traciły najcenniejsze lata życia swoich dzieci. Podziwiam to, że nie wiedząc, czy ich walka przyniesie sukces, bez wahania zdecydowały się na tak wielkie poświęcenia.


Podsumowując, uważam, że „Dziewczyny z Solidarności” to ksiażka, którą naprawdę warto przeczytać. Zdecydowanie poszerzyła moją wiedzę o okresie walk z komuną. Zaprezentowała kobiety, które nie wahały się poświęcić wiele, by walczyć o wolność. Jest też przycznkiem do bardzo smutnej refleksji o tym, jak po 1989 roku zmieniło się nasze społeczeństwo, jak bardzo się podzieliliśmy i jak nie potrafiliśmy wykorzystać szansy, jaką uzyskaliśmy.

Ocena: 7/10 
Książka bierze udział w wyzwaniach:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz