sobota, 12 maja 2018

(241) "Kobiece drogi" Tomasz Kubicki



Hej, hej, Kochani!

Odkąd pamiętam, interesowała mnie tematyka II wojny światowej. Przeczytałam mnóstwo wspomnień, jednak wciąż nie umiem wyobrazić, sobie tego ogromu cierpienia, bólu, które musieli znieść ludzie żyjący w tamtych okrutnych czasach… Z prawidziwą przyjemnością odkrywam wciąż nowe historie i wydanie każdej książki zawierającej wspomnienia z okresu okupacji jest dla mnie okazja do nowej lektury. Dlatego bez wahania sięgnęłam po wydane przez wydawnictwo Bellona „Kobiece drogi” Tomasza Kubickiego.


W historii nawykliśmy mówić o bohaterach albo o statystykach. Nie oddają one jednak w pełni tragicznej rzeczywistości lat 1939-1945. O tym świadcza historie prostych ludzi – szczególnie kobiet. W swojej książce Tomasz Kubicki przedstawił losy kilku z nich. Różnie potoczyły się ich losy – jedne trafiały do obozów koncentracyjnych, inne na Syberię, jeszcze inne na roboty przymusowe. Ich historie stanowią przykład tragedii, jaka w czasie II wojny światowej dotknęła cały naród polski.


Recenzowanie książek takich, jak „Kobiece drogi” jest niezwykle trudne. Nie sposób przeciez ocenić historii, którą napisało samo życie. Ciężko z perspektywy współczesnego człowieka odnieść się do bohaterów. A jeszcze trudniej jest krytykować takie lektury… A jednak, czułabym się nie w porządku wobec siebie, gdybym nie opowiedziała Wam o tym, że poruszająca tematyka nie zawsze stanowi gwarancję dobrej, pasjonującej lektury.


Czytanie „Kobiecych dróg” było dla mnie koszmarem. Udręką. Męczyło mnie niesamowicie. Szczerze mówiąc, rozpoczynając lekturę, nastawiałam się na obcowanie ze wspomnieniami kobiet, które przeżyły to piekło. Tymczasem tutaj Tomasz Kubicki sam opowiada ich losy, często bazując na biografiach bądź autobiografiach, które zostały już wydane. Dla mnie było to bardzo mało przekonujące. Nie umiałam zaangażować się emocjonalnie w opowiadane historie, nie umiałam poczuć bliskości z bohaterkami. Momentami Tomasz Kubicki, oprócz cytowania innych publikacji, sili się na narrację personalną. Jednak przytoczone przez niego przemyślenia bohaterek były strasznie infantylne i sztuczne…


Niesamowicie działał mi na nerwy styl Tomasza Kubickiego. Tak bardzo nie pasował do idei książki, którą było przecież opowiadanie o wielkiej historii przez pryzmat prostych opowieści, losów zwykłych ludzi. Niestety, język „Kobiecych dróg” jest do bólu patetyczny, pełen dziwnych metafor i tak na siłę „udziwniony”. Miałam wrażenie, że autor na siłę chciał uwznioślić coś, co przecież samo w sobie jest porażające. Ta uroczystość i patos sprawiały, że naprawdę nie chciało mi się kontynuować lektury.


Jednak nie to działało mi na nerwy najbardziej.  Jestem absolutnym przeciwnikiem generalizowania i oceniania. Wydaje mi się, że my, ludzie urodzeni w czasach pokoju, nijak nie możemy oceniać ludzi, którzy przeżyli czasy spełnionej apokalipsy. Jestem też zdania, że każdego człowieka należy sądzić jednostkowo, nie poprzez przynależność do narodu czy tego typu rzeczy. Niestety, Tomasz Kubicki ocenia, wartościuje i generalizuje. Dopisuje ludziom , o których pisze jakieś intencje i motywacje.  Potrafi uogólniać i twierdzić, że wszyscy przedstawiciele danej nacji byli tacy a tacy,. Brakuje mi tu chęci zrozumienia tego koszmaru… Lektura jest naprawdę smutna, ukazuje, że wciąż widzimy się jedynie w roli ofiar i zbawicieli świata…


Podsumowując, „Kobiecie drogi” Tomasza Kubickiego absolutnie nie spełniły moich oczekiwań. Dużo chciałam od tej powieści, liczyłam, że mnie zainspiruje, że mnie czegoś nauczy. Niestety. Dostałam patos, dużo patosu, oceniania, generalizowania. Zdecydowanie nie warto marnować czasu na tę książkę!

Ocena: 3/10  (słaba)

Książka bierze udział w wyzwaniach:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz